Izerki kolejny raz udowodniły, że są odważne. Pierwszy bezpośredni kontakt z naturą wypadł wprost celująco. Zazwyczaj mija kilka godzin, zanim psiaki odważą się na eksplorację naszej fajnej dziury. Ale małe Izerki nie potrzebowały aż tak wiele czasu. Tuż po obwąchaniu i spróbowaniu pyszczkiem trawy i wszystkiego, co tylko znajdowało się pod nóżkami (a nóż jesteśmy owieczkami i być może to pole to wielka kupa żarcia? :-) piesek beżowy ruszył na podbój tego, co ukryte i nieznane.
Za nim odważył się wejść piesek czerwony...
...który chwilę później dokładnie obejrzał tunel.
Piesek niebieski przyjął strategiczną pozycję przy moich nogach, a że siedziałam na pieńku, postanowił obgryźć odstającą korę z miną: "no co, jestem bardzo zajęty, zwiedzanie kojczyka nie ucieknie" :-)
Ale w końcu i on ruszył w kierunku dziury.
Potem pieski buszowały po zakamarkach i spotkały się oko w oko z padalcem. Po upewnieniu się, że nie ma możliwości, abym za chwilę zobaczyła padalca, który przybrał kształt pieska ( widziałam taki obrazek w "Małym Księciu", jak wąż trawił słonia) wyprosiłam bez paniki, ale stanowczo, padalca z kojczyka mając na względzie jego własne dobro. Jeśli padalec wróci, za kilka dni Izerki będą miały interaktywną zabawkę.
Pół godziny później wszystkie pieski spały w jamce :-)
Śliczne zagubione kluseczki, jak rozbitkowie w jakiejś jaskini:)
OdpowiedzUsuńTyle nowych i ciekawych rzeczy. pozanły, że poza kojczykowym jest inny świat i pokochają go bardzo:)
Pozdrawiam i życzę kolejnych ciepłych, obfitujących w nowe doznania dni.