Tymczasem od "cioci" Beatki z drugiego końca Niemiec, a tym samym od starszego brata -Argosa- przybyły zabawki.
Na początku przywłaszczyła je sobie Harmony Sweet, ale po chwili stały się atrakcją dla tego, kto chciał.
Tyle zostało z namiotu, ale udało się go jeszcze posklejać.
W chwilach wolnych od grupowej zabawy, snu i jedzenia, pieski mają zajęcia indywidualne. Tutaj mały Helter Skelter poznaje podwórko. Czerwona plamka na ogonie, to jego znacznik.
Mała Hosanna Hallelujah coś nie mogła zasnąć, kiedy reszta bąbelków zaległa w jamce. Zabrałam ją na indywidualne macanki.
Wystaję z jamki- nudzę się...
Z ciocią Fioną
I na koniec uroczy portrecik.
Dziś nam się nie chciało pracować nad nowymi rzeczami, chociaż tak naprawdę w każdej chwili pieski coś nowego rejestrują. Kojczyk podwórkowy położony jest tuż przy stodole, skąd dochodzą różne okropne dźwięki, wiertarki, czy nawet odpalanego gazika. Pieski oswajają się z tymi dźwiękami, co powinno uodpornić je na stres związany z przeprowadzką do miasta.
No patrz jakie rozrabiaki, staranowały namiocik!!! Jeszcze troszkę i maluchy pewnie pójdą w świat, do nowych domów. Smutno troszkę będzie...
OdpowiedzUsuńTak od razu to wszystkie nie pójdą, niektóre pieski jeszcze nie mają właścicieli. A może jakiś zostanie :-)
OdpowiedzUsuńZapraszam na nowy wpis, znów bloger ma obsuwy z odświeżaniem postów :-(