Strony

niedziela, 14 sierpnia 2011

Opowieści z kojczyka-Piękna niedziela.

Wczoraj był deszczowy, chłodny dzień. Nie było mowy, aby maluszki wyszły na podwórko do kojczyka zewnętrznego, który już tak bardzo polubiły. Wykorzystałam zatem ten moment spokoju i dnia bez nowych wrażeń do drugiego odrobaczenia maleństw.


Wygląda na to, że smakowało.
Modelka- Hosanna Hallelujah

Dzisiejszy dzień powitał mnie słońcem już od 6.30. Normalnie nie mam takiej godziny na zegarku, na drugi bok przewracam się o 7.30, ale nie w czasie odchowu maluszków. Trzeba było wstać i ruszyć do obowiązków. Już o 10 rano temperatura na zewnątrz osiągnęła 21 stopni, zatem wykorzystaliśmy ten dzień na maksa, tym bardziej, że na jutro zapowiadają jakiś armagedon z nieba i znów będziemy się nudzić w domu. Otóż nie! Nie będziemy się nudzić! Coś wymyślę i nawet wiem już co. Ale nie uprzedzajmy faktów i wróćmy do niedzieli.

Pieski dostały do zewnętrznego kojczyka namiot. Najpierw ten namiot musiał sprawdzić i zatwierdzić tatko Jaskier.



A potem obowiązkowo mama Mantra.

Namiot został zaakceptowany, zatem powędrował do maluszków.
Podłoga została wycięta celowo, gdyż w poprzednim miocie pieski załatwiały się wewnątrz i wpadały we własne odchody. Nie nadążałam ze sprzątaniem i zmagaliśmy się z biegunkami. "Żadnych sraczek tym razem sobie nie życzę"- powiedziałam i wycięłam folię. Chodzenie po folii przećwiczymy osobno pod ścisłym nadzorem i poza kojczykiem, na trawie przed domem.

Mantra ma już chyba trochę przerąbane z tym karmieniem.



Ale mimo to, chętnie się z nimi troszkę bawi.





Czasem nawet sprawia jej to przyjemność, sądząc po minie.

Stanowczo już czas na szybką ucieczkę.


Pojedynczo i pod ścisłym nadzorem pieski są wypuszczane na podwórko, gdzie czyha wiele niebezpieczeństw. Harmony Sweet zainteresowała się przyczepą.


A potem poszła przytulić się do tatki, który chyba nie miał na to ochoty.


Ciocia Fiona też miała głupią minę, ale jakoś zniosła dzielnie chwilowy kontakt z małym gryzoniem.




Kiedy nasza mała "Słodziutka" zaczęła forsować futerko w poszukiwaniu cyca, Fiona po prostu dała dyla i tyle ją widzieliśmy.



Ciocia Gaja widząc co się święci, schowała się w najdalszy kąt posesji. Odmówiła jakichkolwiek kontaktów z małymi stworzeniami, co są większe od niej, ale jakieś takie dziwne.
Chłop również tego dnia przemykał bokami, gdyż słońce powoduje u mnie wzrost aktywności na wszelkich poziomach i wymyślam wtedy niestworzone rzeczy. Na pewno wciągnęłabym go w jakąś zabawę z maluchami :-)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz