Strony

poniedziałek, 22 sierpnia 2011

Opowieści z kojczyka- przegląd miotu.

Co to była za niedziela pełna wrażeń!
Kochani, przeszliśmy przegląd miotu. Szczenięta bardzo się spodobały i zostały pięknie opisane. Po kliknięciu w obrazek będzie to dobrze widoczne:

Bezcenny był prywatny komentarz: "Ech, gdyby wszyscy mieli tak pięknie odchowane szczenięta..."
Wiem, że się okropnie chwalę, ale akurat z tego aspektu mojego życia jestem bardzo dumna. Cieszę się, kiedy ktoś docenia, ile pracy i serca wkładam w odchów tych małych brzdąców.
Równocześnie z przeglądem, sprawdzaniem i macaniem każdego maluszka, pieski zostały zatatuowane.  I tu niestety, sama stałam się gapciem. Byłam tak zaaferowana, że na śmierć zapomniałam o zrobieniu chociaż jednej fotki, jako dokumentacji na bloga. Znów posłużę się fotografią z tatuowania poprzedniego miotu, bo przecież i tak wygląda to tak samo:



Tatuownica zawiera szereg igiełek, które układają się w cyfry i litery. Wrocławski oddział Związku Kynologicznego ma zarezerwowaną literkę R. Uszko wsadza się w tę maszynkę, naciska się i przekłuwa uszko, a potem wciera się tusz. Maluszki owszem, wydają z siebie pojedynczy mniej lub bardziej głośny pisk, w zależności od ich konstrukcji psychicznej. Więcej w tym samego strachu, niż bólu, gdyż zaręczam Wam, że na co dzień po uszach gryzą się bardziej i większe wrzaski niekiedy z kojczyka dobiegają.
Po jakichś dwóch, trzech dniach zielony tusz wykrusza się z wnętrza ucha, zostaje tylko sam numerek, który wniknął pod nakłutą skórę. Zostanie on z pieskiem do końca życia. Taki tatuaż niejednego pieska wyciągnął z tarapatów. Kiedy znajdziecie błąkającego się psa, który wygląda na rasowego, sprawdźcie, czy nie ma w lewym uchu lub w pachwinie tatuażu. Można wtedy zidentyfikować oddział Związku Kynologicznego, w którym piesek był zarejestrowany, jako szczenię, skontaktować się z jego hodowcą, a dobry hodowca powinien mieć kontakt do właścicieli piesków ze swoimi numerami.

W każdym razie przeszliśmy tatuowanie bez większych scen. Po tym przeżyciu szczepienie nie zrobiło na pieskach żadnego wrażenia. Maluszki teraz przechodzą kwarantannę poszczepienną, abyśmy mieli pewność, że trafią do nowych domów zdrowe i w dobrej kondycji. Na razie nie ma żadnych powikłań. Malce mają świetny apetyt i energii im nie brak. Świadczy to o dobrej formie ich organizmów, gdyż to pierwsze szczepienie (nosówka/parwowiroza) jest sporym szokiem dla całego ich ustroju. Dlatego kwarantanna jest dłuższa niż w przypadku późniejszych szczepień, które są już bezpieczne.

Podczas weekendu dokonało się przypisanie szczeniąt wszystkim czterem rodzinom, które zaliczkowały maluszki wcześniej. Chciałam w tym miejscu podziękować Wam, że zaufaliście nam w ciemno. Wiem, że życzenie każdej z rodzin zostało spełnione, każdy otrzymał takie szczenię, które sobie upatrzył. Mam nadzieję, że malce spełnią Wasze oczekiwania i staną się prawdziwym źródłem radości w Waszych domach.

Szukamy jeszcze nowych właścicieli dla zielonego pieska- HAUTE COUTURE- naszego słodkiego, najspokojniejszego pieseczka.  Docelowo piesek będzie miał biszkoptowe umaszczenie takie, jak jego tatko-Jaskier.





6 komentarzy:

  1. Gratuluje Ci Riannon pięknego opisu, ale przede wszystkim cudownych i zdrowych szczeniąt. Jak jeszcze znajdzie się nowy dom dla ostatniego z piesków, to pewnie będzie pełnia szczęścia. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam jeszcze w zanadrzu pieska beżowego, ale z nim troszkę poczekam, może znajdzie się jakiś właściciel chętny na wystawianie go.

    OdpowiedzUsuń
  3. Z największą radością obserwuję tego bloga- tyle serca i pasji w opiece nad psiakami- aż serce rośnie :) Słodziak na pewno znajdzie dom i jestem pena, że trafi do ludzi o równie wielkim sercu i mądrości :)

    OdpowiedzUsuń
  4. heurek- dziękuję za miłe słowa :-)
    Czasem warto poczekać i przytrzymać psiaka dłużej, aby mieć pewność, że trafi na właściwych ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hej.
    Naprawdę gratuluję i chciałbym aby większość w ten sposób podchodziła do spraw relacji pies - człowiek.
    Ja miałem niestety nie miłą niespodziankę poznać jak się dzieję skrajnie źle. Mam do Ciebie również pytanie w tym temacie. Czy często się zdarza aby w dobrej hodowli rodziły się martwe psiaczki? W dużym skrócie odstąpiono mi 9-cio miesięcznego psa, który jak się okazało ma dysplazję. Im bardziej chcę powiadomić jego rodziców tym bardziej jestem przerażony w jakich warunkach musiały żyć jego rodzice, a w szczególności matka. Dlatego tez zastanawiam się, bo mam przegląd miotu, a zaczynam drążyć sprawę i może to też być ważna informacja dla mnie jak i dla wielu innych a przede wszystkim psów. Pozdrawiam i naprawdę się cieszę że tak dużo u Ciebie miłości do tych psiaków.

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety, martwe szczenięta zdarzają się w każdej hodowli. Często przy porodzie dochodzi do podduszeń. Osoby doświadczone potrafią niejednokrotnie pomóc przy wychodzeniu malucha z dróg rodnych, lub zrobić potem reanimację. Nie zawsze się to udaje. Hodowcy amatorzy lub tacy mało dbający o to, co się dzieje z suczką, często z własnej winy tracą szczenięta.
    Co do dysplazji, to tutaj bez znajomości szczegółów również nie jestem w stanie niczego wyrokować. Trzeba pamiętać, że dysplazja to schorzenie wpisane w psi gatunek. Po zdrowych i zadbanych rodzicach może wystąpić nawet w 25%.
    Dziękuję za miłe słowa. Jeśli będę mogła w czymś pomóc, proszę o kontakt na maila.

    OdpowiedzUsuń