Wstęp

Nazywam się Aneta Tyl, jestem hodowcą psów rasy golden retriever o przydomku hodowlanym Tuskulum Quissam, zarejestrowanym we wrocławskim oddziale Związku Kynologicznego, jak i w FCI (Federation Cynologique Internationale).

Ta strona powstała po to, aby przybliżyć przeciętnemu miłośnikowi psów tematy związane z szeroko pojętą hodowlą oraz utrzymaniem psa. Przyszli nabywcy psa znajdą tu szereg praktycznych porad, nie podręcznikowych, lecz popartych doświadczeniem.

Nie jestem weterynarzem, zootechnikiem, behawiorystą, treserem psów, ani nawet hodowcą z pierwszych stron magazynów kynologicznych. Jestem zwykłą posiadaczką psów, jak tysiące spośród Was. Ze względu na to, iż mam kontakt ze światem, który obraca się wokół psów, mam ukształtowane poglądy na pewne sprawy, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Są to poglądy niejednokrotnie odmienne niż te królujące na forach kynologicznych, być może ktoś uzna je czasem za kontrowersyjne.

Nie uznaję w życiu autorytetów i nie chcę, aby ktoś w ten sposób mnie traktował. Liczę natomiast na dyskusję i wymianę poglądów w komentarzach pod postami. Ja również, dzieki temu projektowi, zamierzam się czegoś nowego od Was dowiedzieć.

Będę obalać mity i postaram się przekonać Was do niektórych ważnych dla dobra zwierząt decyzji. Będę promować takie postawy, które w przyszłości mogą ograniczyć liczbę bezdomnych psów spędzających życie w schroniskach.

Jestem bezwzględną rasistką, co nie oznacza, że uważam Wasze kundelki za gorsze. Wręcz przeciwnie, będę domagać się, aby traktować je na równi z „psią arystokracją”. Jeśli dopatrzycie się tu krytyki Waszych poczynań, pamiętajcie, że nie potępiam ludzi, lecz co najwyżej czyny, które w większej części pochodzą z niewiedzy, a nie z wyrachowania.

Serdecznie zapraszam do współpracy hodowców, którzy prowadzą domowe, małe hodowle i są pasjonatami „swoich” ras. Będę faworyzować i zapraszać takie osoby, aby opowiedziały o życiu i wszelkich sprawach związanych z konkretną rasą. Ma to ułatwić czytelnikom wybór psa i hodowli, z jakiej zechcą go nabyć.

czwartek, 15 grudnia 2011

Hodowla- niemoralne hobby.


Dzisiejszy wpis jest mocno hm... filozoficzny i zrodził się z dyskusji zawartej w komentarzach na zaprzyjaźnionym blogu racjonalne oszczędzanie. Dyskusja uświadomiła mi, że jest cała rzesza ludzi, którzy nie rozumieją istoty hodowli psów, mają błędne o niej wyobrażenie oraz uprzedzenia, z których wyciągane są nieprawdziwe wnioski. Ludzie kierują się mitami i stereotypami, powtarzają zasłyszane obiegowe opinie. Często, aby lepiej się poczuć, przyklejają „łatki” hodowcom i właścicielom rasowych psów, nazywając ich snobami. W takich powielanych mitach hodowcy jawią się jako biznesmeni handlujący żywym towarem, a właściciele to bogacze, którym się z dobrobytu w głowie poprzewracało. Najczęściej powtarzane przez oponentów słowa- „Bo mnie na takiego psa to nie byłoby stać”. Jest to oczywista bzdura. Stać cię na mieszkanie, na kredyt, na samochód, i inne dobra. Po prostu nie rozumiesz istoty hodowli.
Rocky (He Is Legend)

Wiem, że na tego bloga trafiają osoby, które z grubsza podzielają mój punkt widzenia, takie, dla których świat bez psa byłby smutnym i beznadziejnym miejscem. Być może jednak przeczyta te słowa ktoś, kto ma inne zdanie i zechce się tym podzielić w komentarzach. Serdecznie zapraszam.

Pozwoliłam sobie wykorzystać, jako ilustracje, fotografie przysłane mi przez nowych właścicieli szczeniąt.

Pragnę na wstępie zaznaczyć, że wszystko, o czym piszę stanowi moje własne przemyślenia i nie stanowi jakiejś zbiorowej myśli przewodniej wszystkich hodowców, choć część z nich na pewno się ze mną zgodzi.

Człowiek jest jedynym gatunkiem, który w procesie ewolucji nabył umiejętność nie tylko dostosowania się do środowiska, ale również potrafi zmieniać to środowisko. Śmiem twierdzić, że właśnie owe manipulacje naturą stanowią istotę człowieczeństwa. Jeśli nie posiedlibyśmy tej umiejętności, czym różnilibyśmy się od innych naczelnych? Na drzewach nie rosną buty, a w kamieniołomie nie znajdziemy gotowych pięściaków, czy skrobaków. Człowiek poprawiał naturę wyplatając z włókien roślinnych sandały i tak długo uderzał kamieniem o kamień, aż stworzył potrzebne mu do przeżycia narzędzia. Od tamtej pory zaczęliśmy zmieniać świat i wykorzystywać naturę do swoich własnych celów.

Leon (Haute Couture)

Pies nie jest zwierzęciem zrodzonym z natury. Jest niemal od początku do końca stworzony przez człowieka. Czuję ogromny szacunek dla pracy tych setek pokoleń hodowców, selekcji której początek ginie w paleolitycznych mrokach naszych dziejów.
Obecnie obowiązującą teorią jest pogląd, że pies powstał na bazie genów wilka. Wilki, które miały mniej rozwinięty instynkt samozachowawczy, były bardziej ufne, przy tym na tyle słabe, że w stadzie byłyby skazane na zagładę, zorientowały się, że dobrą strategią, by przeżyć, jest kręcić się w okolicy ludzkich siedzib i żywić się resztkami. Człowiek początkowo tolerował to zachowanie. Istnieje prawdopodobieństwo, że wilki były objęte jakiegoś rodzaju „tabu”, co z kolei wiązało się z wierzeniami. Nie znamy mitologii ludzi żyjących dziesiątki tysięcy lat temu, lecz wilk/pies jest w wielu bliższych naszym czasom kulturach pierwotnych istotą mającą jakąś funkcję religijną. Takie nieporadne wilki żyły obok ludzi i rozmnażały się. Te, u których ujawniały się bardziej typowe dla wilków geny, „szły w las”, te u których utrwalały się geny nieporadności, infantylności, zostawały z człowiekiem stanowiąc początkowo zapewne zabawkę dla dzieci, a potem cenną pomoc dla myśliwego. Powstała swojego rodzaju symbioza oparta na współegzystencji i wzajemnej pomocy.

To jest oczywiście schemat, rzeczywistość była na pewno bardziej brutalna i skomplikowana. Nie wątpię, że u niektórych ludów, nie tylko w Azji, psy stanowiły pokarm. Jeszcze niedawno niektóre psy ras szwajcarskich po prostu zjadano. Czemu odczuwam respekt i szacunek dla tradycji hodowania psów? Otóż dlatego, że być może ja, jak też moi oponenci żyją na tym świecie tylko dlatego, że jakiś pies pomógł myśliwemu zapolować na zwierzynę, a tym samym wykarmił mojego dalekiego przodka. Moje geny mogły odnieść sukces dzięki pomocy psa.

Zostawmy jednak historię i wróćmy do czasów współczesnych. Do czego są nam dziś potrzebne psy i dlaczego hodujemy rasy w czystości? Opowiem o tym polemizując z zarzutami, jakie postawiono hodowcom:

„…A czystość rasy, czy to takie ważne?”
Tak, ważne. Tutaj dochodzimy do istoty hodowli. Hodowla to intencjonalny dobór takich genów, które gwarantują utrwalenie w populacji pożądanych cech zarówno wyglądu, jak i charakteru. Jeśli potrzebuję psa o ściśle określonych cechach i wyglądzie i jestem gotowa wydać za to pieniądze, to kupuję „markowy produkt”, oryginał, nie podróbkę, która często nie ma nic wspólnego z owym oryginałem. Dlaczego oryginał jest lepszy od podróbki? Dosyć wyczerpująco opisałam to TUTAJ. Jeśli nie zależy mi na ściśle określonych cechach, biorę psa ze schroniska, gdzie na domy i ludzką opiekę oczekuje wiele zwierząt.

Hossa (Hossanna Hallelujah)

„Póki istnieją rasy- będą podróbki”.
Jest to błędne myślenie. Podróbki będą istniały póty, póki będzie na nie popyt. Jeśli ludzie będą szukać i kupować za ciężkie pieniądze psy z psich fabryk, póty ten szemrany biznes będzie się kręcił.

„Zwykle mieszańce maja mieszankę najlepszych cech od różnych przodków i lepszą psychikę”.
To jest jeden z powszechniejszych mitów. Jest to nieprawda. Mieszańce nie są statystycznie zdrowsze. Nikt nie prowadzi selekcji na ich zdrowie. Nie każda choroba jest śmiertelna i nie każda naturalnie likwiduje słabsze kundelki. Mieszańce nie mają lepszych cech fizycznych, ani psychicznych. Jest to miks przypadkowych cech, również tych złych. Biorąc szczenię z nieznanego źródła nigdy nie masz pewności, czy za rok, kiedy urośnie, nie odgryzie głowy twojemu dziecku. Nie wiesz, jak będą układały się twoje z nim stosunki, jak będzie reagować na gości, etc. Biorąc psa z udokumentowanego źródła masz pewność, że nabywasz to, co chcesz. Jeśli chcesz genetycznej niespodzianki- powtórzę setny raz- podaruj dom psu ze schroniska, a nie kupuj psa na targowisku.

„Jakakolwiek forma hodowli zwierząt w celu sprzedaży nie ma nic wspólnego z byciem miłośnikiem zwierząt”.
To jest dla mnie zarzut dużo boleśniejszy niż porównanie pracy hodowców do eugeniki propagowanej i wcielanej w życie przez niesławnej pamięci Adolfa H. Zarzut ten stawia mnie w jednym szeregu z pseudohodowcami, którzy rozmnażają psy jedynie licząc na zysk. To, że psy rodowodowe dużo kosztują wynika z wysokich kosztów utrzymania, a tym samym rzetelnej nad nimi opieki. Naprawdę nie trzeba być wytrawnym finansistą, jakim jest autor tych zarzutów, aby sobie obliczyć, jakiż to zysk jest w hodowli, która utrzymuje kilka psów (w tym psy młode i te na zasłużonej emeryturze) mając jeden miot szczeniąt raz na rok, czy na dwa lata. Kiedyś to sobie obliczyłam- wychodzę mniej więcej na zero, czasem do interesu dokładam (mały miot lub wcale). Oznacza to, że mogłabym wcale tych psów nie mieć i żyć na tym samym poziomie. Być może dla autora tych słów bardziej obrazowy będzie fakt, iż jeżdżę seatem, który w tym roku skończył 18 lat. I nie zanosi się na żadne zmiany.

Walle (Helter Skelter)

Domowe hodowle jednorasowe z definicji nie rozmnażają psów dla zysków. W moim przypadku posiadanie i zajmowanie się golden retrieverami stanowi hobby. Hodowla nie jest rozmnażaniem, tylko dbaniem o kondycję rasy, o jej zdrowie, właściwy charakter i wygląd. W tej właśnie kolejności. Dlatego uważam, że mam prawo nazywać się „miłośnikiem rasy”. Rozumiem, że dla osób, których jedynym hobby jest gromadzenie na koncie pieniędzy, moja pasja może być niemoralna. Grzebię w genach, manipuluję naturą. Do kwestii moralności nie mogę się odnieść, ponieważ jest to bardzo indywidualna sprawa. Moja moralność pozwala mi na takie zabiegi tym bardziej, że mogę dziełem swych rąk uszczęśliwić nie tylko siebie, ale również innych ludzi. Szczenięta wychodzące z mojej hodowli nie trafiają do schronisk, a do mądrych ludzi, którzy zapewniają im właściwą opiekę.

To oczywiste, że dziś hodujemy psy dla własnej przyjemności. Dużo można pisać o tym, że dzieci lepiej rozwijają się mając kontakt z psami, uczą się odpowiedzialności, empatii, wyrażania uczuć, opieki nad istotami słabszymi i zależnymi od człowieka. Przekłada się to potem na relacje międzyludzkie w dorosłym życiu. Dla mnie nie ma nic złego w takiej „manipulacji genami”, aby nasze psy sprawiały nam przyjemność wyglądem, przewidywalnym zachowaniem pozwalając nam ludziom rozwijać pozytywne cechy charakteru.

„Takiego psa mogą mieć ludzie, których na to stać”.
Jest to głupie powiedzenie powielane przez ludzi, którym nie mieści się w głowie, że można wydać równowartość jednej pensji za rodowodowe szczenię, kiedy psa można nabyć bez problemu za darmo od sąsiada. Moi klienci to nie snoby, a w większości ludzie o przeciętnych zarobkach. Czasem zamawiają szczenię rok wcześniej nie ukrywając, że zbierają dopiero wymaganą kwotę. Jestem spokojniejsza, kiedy klient nie jest bogatym szastającym pieniędzmi człowiekiem, ponieważ wiem, że wybór psa to nie kaprys, a dobrze przemyślana decyzja. Pies powinien być „towarem” luksusowym, wówczas ludzie będą bardziej szanować zwierzęta.

Mika (Harmony Sweet)

„Pies cieszy się, bo nie zna innego życia”.
Jest to zarzut, który wyniknął z dyskusji na temat zniewolenia psów przez ludzi. Niewolnik będzie cieszył się z każdego przejawu miłości swojego pana, bo nie wie, że można żyć inaczej. Cóż, zapewne napisał to człowiek bardzo zadowolony ze swojego życia w miejskim mieszkaniu. Zadowolony, ponieważ nie zna innego życia. Wszyscy jesteśmy czyimiś niewolnikami, jeśli już w ten sposób rozpatrujemy problem. Jesteśmy niewolnikami własnych rodziców, potem systemu edukacji, a na końcu funkcjonujemy jako niewolnicy systemów podatkowych i miejsca pracy. Niektórzy są niewolnikami banków spłacając kredyty, czy dążąc do uzbierania miliona na koncie- ku uciesze systemu. Od tego „melona” nawiasem mówiąc, zapłacisz niezły podatek. I tyle o niewolnictwie.

Nie urodziłam się hodowcą. Zajmuję się tym, ponieważ wierzę w sens hodowli. Wiem, że nasza praca uszczęśliwia ludzi na wielu poziomach. Pozwala choćby na bezpieczny kontakt psa z dzieckiem, co ma wpływ na wychowanie następnych pokoleń. Te dzieci, jako osoby dorosłe, będą szanować i zwierzęta i siebie nawzajem oraz przekazywać te wartości swoim dzieciom. Będą bliżej natury biegając z psem po lesie, niż siedząc z nosem w monitorze i przelewając pieniądze z konta na konto. 

Jest to ostatni wpis przed świętami na tym blogu. Czytelników głównego bloga jeszcze trochę „ponękam” naszymi przygodami. Tymczasem tutaj, nie tylko Melonmakerowi, ale i wszystkim przeglądającym tego bloga, chciałabym życzyć „dużej bańki” na koncie w przyszłym roku. Albo i dwóch :-)

Jantar (Golden Life) w mojej "wariacji" świątecznej :-)