Dzisiejszy wpis jest mocno hm... filozoficzny i zrodził się z dyskusji zawartej w komentarzach na
zaprzyjaźnionym blogu racjonalne oszczędzanie. Dyskusja uświadomiła mi, że jest
cała rzesza ludzi, którzy nie rozumieją istoty hodowli psów, mają błędne o niej
wyobrażenie oraz uprzedzenia, z których wyciągane są nieprawdziwe wnioski.
Ludzie kierują się mitami i stereotypami, powtarzają zasłyszane obiegowe
opinie. Często, aby lepiej się poczuć, przyklejają „łatki” hodowcom i
właścicielom rasowych psów, nazywając ich snobami. W takich powielanych mitach
hodowcy jawią się jako biznesmeni handlujący żywym towarem, a właściciele to
bogacze, którym się z dobrobytu w głowie poprzewracało. Najczęściej powtarzane
przez oponentów słowa- „Bo mnie na takiego psa to nie byłoby stać”. Jest to
oczywista bzdura. Stać cię na mieszkanie, na kredyt, na samochód, i inne dobra.
Po prostu nie rozumiesz istoty hodowli.
|
Rocky (He Is Legend) |
Wiem, że na tego bloga
trafiają osoby, które z grubsza podzielają mój punkt widzenia, takie, dla
których świat bez psa byłby smutnym i beznadziejnym miejscem. Być może jednak
przeczyta te słowa ktoś, kto ma inne zdanie i zechce się tym podzielić w
komentarzach. Serdecznie zapraszam.
Pozwoliłam sobie
wykorzystać, jako ilustracje, fotografie przysłane mi przez nowych właścicieli
szczeniąt.
Pragnę na wstępie
zaznaczyć, że wszystko, o czym piszę stanowi moje własne przemyślenia i nie
stanowi jakiejś zbiorowej myśli przewodniej wszystkich hodowców, choć część z
nich na pewno się ze mną zgodzi.
Człowiek jest jedynym
gatunkiem, który w procesie ewolucji nabył umiejętność nie tylko dostosowania
się do środowiska, ale również potrafi zmieniać to środowisko. Śmiem twierdzić,
że właśnie owe manipulacje naturą stanowią istotę człowieczeństwa. Jeśli nie
posiedlibyśmy tej umiejętności, czym różnilibyśmy się od innych naczelnych? Na
drzewach nie rosną buty, a w kamieniołomie nie znajdziemy gotowych pięściaków,
czy skrobaków. Człowiek poprawiał naturę wyplatając z włókien roślinnych
sandały i tak długo uderzał kamieniem o kamień, aż stworzył potrzebne mu do
przeżycia narzędzia. Od tamtej pory zaczęliśmy zmieniać świat i wykorzystywać
naturę do swoich własnych celów.
|
Leon (Haute Couture) |
Pies nie jest zwierzęciem
zrodzonym z natury. Jest niemal od początku do końca stworzony przez człowieka.
Czuję ogromny szacunek dla pracy tych setek pokoleń hodowców, selekcji której
początek ginie w paleolitycznych mrokach naszych dziejów.
Obecnie obowiązującą
teorią jest pogląd, że pies powstał na bazie genów wilka. Wilki, które miały
mniej rozwinięty instynkt samozachowawczy, były bardziej ufne, przy tym na tyle
słabe, że w stadzie byłyby skazane na zagładę, zorientowały się, że dobrą
strategią, by przeżyć, jest kręcić się w okolicy ludzkich siedzib i żywić się
resztkami. Człowiek początkowo tolerował to zachowanie. Istnieje
prawdopodobieństwo, że wilki były objęte jakiegoś rodzaju „tabu”, co z kolei
wiązało się z wierzeniami. Nie znamy mitologii ludzi żyjących dziesiątki
tysięcy lat temu, lecz wilk/pies jest w wielu bliższych naszym czasom kulturach
pierwotnych istotą mającą jakąś funkcję religijną. Takie nieporadne wilki żyły
obok ludzi i rozmnażały się. Te, u których ujawniały się bardziej typowe dla
wilków geny, „szły w las”, te u których utrwalały się geny nieporadności,
infantylności, zostawały z człowiekiem stanowiąc początkowo zapewne zabawkę dla
dzieci, a potem cenną pomoc dla myśliwego. Powstała swojego rodzaju symbioza
oparta na współegzystencji i wzajemnej pomocy.
To jest oczywiście
schemat, rzeczywistość była na pewno bardziej brutalna i skomplikowana. Nie
wątpię, że u niektórych ludów, nie tylko w Azji, psy stanowiły pokarm. Jeszcze
niedawno niektóre psy ras szwajcarskich po prostu zjadano. Czemu odczuwam
respekt i szacunek dla tradycji hodowania psów? Otóż dlatego, że być może ja,
jak też moi oponenci żyją na tym świecie tylko dlatego, że jakiś pies pomógł
myśliwemu zapolować na zwierzynę, a tym samym wykarmił mojego dalekiego
przodka. Moje geny mogły odnieść sukces dzięki pomocy psa.
Zostawmy jednak historię i
wróćmy do czasów współczesnych. Do czego są nam dziś potrzebne psy i dlaczego
hodujemy rasy w czystości? Opowiem o tym polemizując z zarzutami, jakie
postawiono hodowcom:
„…A czystość rasy, czy
to takie ważne?”
Tak, ważne. Tutaj
dochodzimy do istoty hodowli. Hodowla to intencjonalny dobór takich genów,
które gwarantują utrwalenie w populacji pożądanych cech zarówno wyglądu, jak i
charakteru. Jeśli potrzebuję psa o ściśle określonych cechach i wyglądzie i
jestem gotowa wydać za to pieniądze, to kupuję „markowy produkt”, oryginał, nie
podróbkę, która często nie ma nic wspólnego z owym oryginałem. Dlaczego
oryginał jest lepszy od podróbki? Dosyć wyczerpująco opisałam to TUTAJ. Jeśli
nie zależy mi na ściśle określonych cechach, biorę psa ze schroniska, gdzie na
domy i ludzką opiekę oczekuje wiele zwierząt.
|
Hossa (Hossanna Hallelujah) |
„Póki istnieją rasy-
będą podróbki”.
Jest to błędne myślenie.
Podróbki będą istniały póty, póki będzie na nie popyt. Jeśli ludzie będą szukać
i kupować za ciężkie pieniądze psy z psich fabryk, póty ten szemrany biznes
będzie się kręcił.
„Zwykle mieszańce maja
mieszankę najlepszych cech od różnych przodków i lepszą psychikę”.
To jest jeden z
powszechniejszych mitów. Jest to nieprawda. Mieszańce nie są statystycznie
zdrowsze. Nikt nie prowadzi selekcji na ich zdrowie. Nie każda choroba jest
śmiertelna i nie każda naturalnie likwiduje słabsze kundelki. Mieszańce nie
mają lepszych cech fizycznych, ani psychicznych. Jest to miks przypadkowych
cech, również tych złych. Biorąc szczenię z nieznanego źródła nigdy nie masz
pewności, czy za rok, kiedy urośnie, nie odgryzie głowy twojemu dziecku. Nie
wiesz, jak będą układały się twoje z nim stosunki, jak będzie reagować na
gości, etc. Biorąc psa z udokumentowanego źródła masz pewność, że nabywasz to,
co chcesz. Jeśli chcesz genetycznej niespodzianki- powtórzę setny raz- podaruj
dom psu ze schroniska, a nie kupuj psa na targowisku.
„Jakakolwiek forma hodowli zwierząt w celu sprzedaży nie
ma nic wspólnego z byciem miłośnikiem zwierząt”.
To jest dla mnie zarzut
dużo boleśniejszy niż porównanie pracy hodowców do eugeniki propagowanej i
wcielanej w życie przez niesławnej pamięci Adolfa H. Zarzut ten stawia mnie w
jednym szeregu z pseudohodowcami, którzy rozmnażają psy jedynie licząc na zysk.
To, że psy rodowodowe dużo kosztują wynika z wysokich kosztów utrzymania, a tym
samym rzetelnej nad nimi opieki. Naprawdę nie trzeba być wytrawnym finansistą,
jakim jest autor tych zarzutów, aby sobie obliczyć, jakiż to zysk jest w
hodowli, która utrzymuje kilka psów (w tym psy młode i te na zasłużonej
emeryturze) mając jeden miot szczeniąt raz na rok, czy na dwa lata. Kiedyś to
sobie obliczyłam- wychodzę mniej więcej na zero, czasem do interesu dokładam
(mały miot lub wcale). Oznacza to, że mogłabym wcale tych psów nie mieć i żyć
na tym samym poziomie. Być może dla autora tych słów bardziej obrazowy będzie
fakt, iż jeżdżę seatem, który w tym roku skończył 18 lat. I nie zanosi się na
żadne zmiany.
|
Walle (Helter Skelter) |
Domowe hodowle jednorasowe
z definicji nie rozmnażają psów dla zysków. W moim przypadku posiadanie i
zajmowanie się golden retrieverami stanowi hobby. Hodowla nie jest
rozmnażaniem, tylko dbaniem o kondycję rasy, o jej zdrowie, właściwy charakter
i wygląd. W tej właśnie kolejności. Dlatego uważam, że mam prawo nazywać się
„miłośnikiem rasy”. Rozumiem, że dla osób, których jedynym hobby jest
gromadzenie na koncie pieniędzy, moja pasja może być niemoralna. Grzebię w
genach, manipuluję naturą. Do kwestii moralności nie mogę się odnieść, ponieważ
jest to bardzo indywidualna sprawa. Moja moralność pozwala mi na takie zabiegi
tym bardziej, że mogę dziełem swych rąk uszczęśliwić nie tylko siebie, ale
również innych ludzi. Szczenięta wychodzące z mojej hodowli nie trafiają do
schronisk, a do mądrych ludzi, którzy zapewniają im właściwą opiekę.
To oczywiste, że dziś
hodujemy psy dla własnej przyjemności. Dużo można pisać o tym, że dzieci lepiej
rozwijają się mając kontakt z psami, uczą się odpowiedzialności, empatii,
wyrażania uczuć, opieki nad istotami słabszymi i zależnymi od człowieka.
Przekłada się to potem na relacje międzyludzkie w dorosłym życiu. Dla mnie nie
ma nic złego w takiej „manipulacji genami”, aby nasze psy sprawiały nam
przyjemność wyglądem, przewidywalnym zachowaniem pozwalając nam ludziom
rozwijać pozytywne cechy charakteru.
„Takiego psa mogą mieć
ludzie, których na to stać”.
Jest to głupie powiedzenie
powielane przez ludzi, którym nie mieści się w głowie, że można wydać
równowartość jednej pensji za rodowodowe szczenię, kiedy psa można nabyć bez
problemu za darmo od sąsiada. Moi klienci to nie snoby, a w większości ludzie o
przeciętnych zarobkach. Czasem zamawiają szczenię rok wcześniej nie ukrywając,
że zbierają dopiero wymaganą kwotę. Jestem spokojniejsza, kiedy klient nie jest
bogatym szastającym pieniędzmi człowiekiem, ponieważ wiem, że wybór psa to nie
kaprys, a dobrze przemyślana decyzja. Pies powinien być „towarem” luksusowym,
wówczas ludzie będą bardziej szanować zwierzęta.
|
Mika (Harmony Sweet) |
„Pies cieszy się, bo
nie zna innego życia”.
Jest to zarzut, który
wyniknął z dyskusji na temat zniewolenia psów przez ludzi. Niewolnik będzie
cieszył się z każdego przejawu miłości swojego pana, bo nie wie, że można żyć
inaczej. Cóż, zapewne napisał to człowiek bardzo zadowolony ze swojego życia w
miejskim mieszkaniu. Zadowolony, ponieważ nie zna innego życia. Wszyscy
jesteśmy czyimiś niewolnikami, jeśli już w ten sposób rozpatrujemy problem.
Jesteśmy niewolnikami własnych rodziców, potem systemu edukacji, a na końcu
funkcjonujemy jako niewolnicy systemów podatkowych i miejsca pracy. Niektórzy
są niewolnikami banków spłacając kredyty, czy dążąc do uzbierania miliona na
koncie- ku uciesze systemu. Od tego „melona” nawiasem mówiąc, zapłacisz niezły
podatek. I tyle o niewolnictwie.
Nie urodziłam się hodowcą.
Zajmuję się tym, ponieważ wierzę w sens hodowli. Wiem, że nasza praca
uszczęśliwia ludzi na wielu poziomach. Pozwala choćby na bezpieczny kontakt psa
z dzieckiem, co ma wpływ na wychowanie następnych pokoleń. Te dzieci, jako
osoby dorosłe, będą szanować i zwierzęta i siebie nawzajem oraz przekazywać te
wartości swoim dzieciom. Będą bliżej natury biegając z psem po lesie, niż
siedząc z nosem w monitorze i przelewając pieniądze z konta na konto.
Jest to ostatni wpis przed
świętami na tym blogu. Czytelników głównego bloga jeszcze trochę „ponękam”
naszymi przygodami. Tymczasem tutaj, nie tylko Melonmakerowi, ale i wszystkim przeglądającym
tego bloga, chciałabym życzyć „dużej bańki” na koncie w przyszłym roku. Albo i
dwóch :-)
|
Jantar (Golden Life) w mojej "wariacji" świątecznej :-) |