I nadszedł ten dzień, kiedy pierwszy piesek odjechał do Swoich Ludzi. Uchwyciłam jeszcze wczoraj Tryptyk w komplecie
Jednak pieski wyczuły że zaczyna dziać się coś niepokojącego, z czym nie miały jeszcze do czynienia. Zazwyczaj pieski wyciągane z kojczyka wracały, a teraz braciszek się nie pojawił.
Minka pieska niebieskiego
Minka czerwonego
Jakby lekkie zagubienie. Po prawej czerwony.
W kojczyku domowym o zmierzchu też lekka konsternacja.
Bardzo się cieszę, że Izerek beżowy (czekamy na domowe imię pieska :-) zniósł dobrze podróż i świetnie się odnalazł w nowym domu. Mam nadzieję, że nadal będzie super, choć zdaję sobie sprawę, że i trudniejsze chwile zdarzą się przy rozbrykanym szczenięciu :-)
Reszta Izerków też nie będzie się nudziła przez najbliższe dni. Szybciutko odnajdą się w nowej sytuacji i powrócą do poprzednich aktywności.
Smutne te Maleństwa, czują chyba wielkie zmiany. Ale będzie im dobrze, bo urodziły się po to, by nam, nowym właścicielom dawać radość i otrzymywać w zamian morze miłości:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Zapraszam na mojego bloga o beżowym piesku, obecnie Kaizerze :) http://blog-kaizera.blogspot.com/ pzdr
OdpowiedzUsuńAż mi się nie chce wierzyć, że to już... My swojego łobuza mamy prawie dwa tygodnie, ale tak jakoś mi te Izerki wydawały się o tyyyyyyyyyyle młodsze, i tak się przyzwyczaiłam do podglądania tego bloga, że aż samej mi się łezka w oku kręci... Pani Anetko, dziękuję za wszystkie "wspólne" chwile na blogu!
OdpowiedzUsuńKochane te kluchy :D
OdpowiedzUsuńJa również dziękuję, że nam kibicowaliście przez te wszystkie tygodnie :-)
OdpowiedzUsuńpoczułam się jakby mnie osobiście go zabrano ;-) Przyzwyczaiłam się do codziennych wiadomości o tych Trzech..ehhh
OdpowiedzUsuń