Wstęp

Nazywam się Aneta Tyl, jestem hodowcą psów rasy golden retriever o przydomku hodowlanym Tuskulum Quissam, zarejestrowanym we wrocławskim oddziale Związku Kynologicznego, jak i w FCI (Federation Cynologique Internationale).

Ta strona powstała po to, aby przybliżyć przeciętnemu miłośnikowi psów tematy związane z szeroko pojętą hodowlą oraz utrzymaniem psa. Przyszli nabywcy psa znajdą tu szereg praktycznych porad, nie podręcznikowych, lecz popartych doświadczeniem.

Nie jestem weterynarzem, zootechnikiem, behawiorystą, treserem psów, ani nawet hodowcą z pierwszych stron magazynów kynologicznych. Jestem zwykłą posiadaczką psów, jak tysiące spośród Was. Ze względu na to, iż mam kontakt ze światem, który obraca się wokół psów, mam ukształtowane poglądy na pewne sprawy, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Są to poglądy niejednokrotnie odmienne niż te królujące na forach kynologicznych, być może ktoś uzna je czasem za kontrowersyjne.

Nie uznaję w życiu autorytetów i nie chcę, aby ktoś w ten sposób mnie traktował. Liczę natomiast na dyskusję i wymianę poglądów w komentarzach pod postami. Ja również, dzieki temu projektowi, zamierzam się czegoś nowego od Was dowiedzieć.

Będę obalać mity i postaram się przekonać Was do niektórych ważnych dla dobra zwierząt decyzji. Będę promować takie postawy, które w przyszłości mogą ograniczyć liczbę bezdomnych psów spędzających życie w schroniskach.

Jestem bezwzględną rasistką, co nie oznacza, że uważam Wasze kundelki za gorsze. Wręcz przeciwnie, będę domagać się, aby traktować je na równi z „psią arystokracją”. Jeśli dopatrzycie się tu krytyki Waszych poczynań, pamiętajcie, że nie potępiam ludzi, lecz co najwyżej czyny, które w większej części pochodzą z niewiedzy, a nie z wyrachowania.

Serdecznie zapraszam do współpracy hodowców, którzy prowadzą domowe, małe hodowle i są pasjonatami „swoich” ras. Będę faworyzować i zapraszać takie osoby, aby opowiedziały o życiu i wszelkich sprawach związanych z konkretną rasą. Ma to ułatwić czytelnikom wybór psa i hodowli, z jakiej zechcą go nabyć.

sobota, 15 października 2011

Jak kontaktować się z hodowcą.


Wracam powoli do tematów ogólnych, związanych z hodowlą. Ostatnio, to znaczy bardzo dawno, bo w czerwcu, obiecałam Wam- w tym wpisie-, że przedstawię zagadnienia związane z pierwszym kontaktem z hodowcą oraz czego możecie od hodowcy oczekiwać, a czego nie powiniście się po nim spodziewać. Napiszę też, gdzie kończy się moim zdaniem granica interwencji hodowcy i wsadzania jego nosa w Wasze prywatne sprawy.


Niekiedy na forach czytuję, że jakiś hodowca nie wzbudził czyjegoś zaufania, ponieważ zadawał za mało pytań. Pytający odczytał to, jako brak zainteresowania się, w jakie ręce trafia szczenię. Uwierzcie, że upierdliwy hodowca jest dużo gorszy od takiego, co rzekomo zadaje za mało pytań. Znam pewną panią, która potrafiła latami wpadać z niezapowiedzianą wizytą do właścicieli swoich dorosłych już szczeniąt. Naloty owe skutkowały niejednokrotnie próbą odebrania psa, gdy hodowca stwierdził (wg własnych subiektywnych kryteriów), że pies ma złą opiekę, czy nieprawidłowe warunki. Gdybym nie znała owej pani, może bym uznała, że to chwalebny proceder. Niestety, sporo takich interwencji było obiektywnie nieuzasadnionych.


W kwestii owego zadawania pytań przez hodowców odpowiem, że ja osobiście nauczyłam się czytać między wierszami i zadawać tak pytania, aby nie naruszyć prywatności klienta. Nie chcę bowiem dostać pewnego pięknego dnia na maila odpowiedź „a co cię to babo obchodzi ile zarabiam i gdzie pracuję...!”. Zadając pytania neutralne o oczekiwania w stosunku do pieska, o planach związanych z organizacją mu czasu, wszystkiego czego potrzebuję, dowiaduję się spomiędzy wierszy. Wszak nie jest istotna kwota zarobków, a to, czy człowieka będzie stać na utrzymanie psa. Tak samo, jak nie interesuje mnie czyjś zawód, a jedynie to, czy będzie miał czas dla zwierzęcia. Na szczegółowe rozmowy pozwalam sobie jedynie z zaprzyjaźnionymi już klientami i to po odbiorze pieska.


Jak zagaić do hodowcy?- to często stawiane na forach pytanie. W związku z tym powstało wiele hm... formularzy-gotowców, jakie podsyłają nam ludzie. Jeśli te pytania wplecione są w treść, to pół biedy, ale wierzcie mi, że nie ma nic bardziej irytującego, kiedy ktoś bez przedstawienia się i bez dzień dobry na wstepie, wysyła wypunktowaną listę pytań w tym większość takich, na które odpowiedź znajdzie na stronie internetowej hodowli. Część pytań z owych gotowych formularzy jest tak dziwna, że nie wiadomo, co i jak odpowiedzieć.

Szanujmy się wzajemnie i swój czas. Dzisiaj już niemal każda poważna hodowla inwestuje w strony internetowe. Przejrzyjcie najpierw wszystkie dostępne informacje, jakie podaje hodowca, aby nie powielać pytań o badania, o imię matki, ojca i ich wyniki na wystawach, etc. Forma w jakiej wysyła się zapytanie, powinna być taka, jak pierwszy kontakt z każdym nieznajomym człowiekiem. Hodowca bardzo mile potraktuje list, gdzie piszący chociaż  krótko (na tyle, na ile uważa za stosowne) przedstawi się, opisze swoją sytuację i oczekiwania względem szczenięcia. W ogóle można pisać o wszystkim, byle cokolwiek napisać, aby hodowca zorientował się, z kim ma do czynienia.
A potem macie prawo pytać o to, co Wam na myśl przyjdzie. Jeśli hodowca nie odpowiada, lub wykazuje zniecierpliwienie, to sobie podarujcie. Hodowca, w moim przekonianiu oczywiście, nie powinien ograniczyć się tylko do roli sprzedawcy. Jeśli przed zakupem pieska Was lekceważy, to możecie być pewni, że nie uzyskacie wsparcia czy pomocy po odbiorze szczenięcia, jeśli zajdzie taka konieczność. Wsparcie to ważna rzecz. Większość z niego nie korzysta, ale sama świadomość, że można zwrócić się w każdej chwili do hodowcy dodaje otuchy, szczególnie początkującym właścicielom.

Spotkałam się z reakcją niektórych młodych hodowców, którym już lekko palma odbiła, bo wygrali kilka wystaw i znaleźli się na jakiś czas w centrum zainteresowania (tak, w tym środowisku też można mieć swoje 5 minut i stać się „gwiazdą”), że lekceważą i nie odpowiadają na maile, gdy ktoś pyta przy pierwszym kontakcie o cenę szczenięcia. To bez sensu. Cena jest podstawową informacją, jaką powinien uzyskać nabywca. Po co mamy marnować swój czas na korespondencję, skoro z góry wiadomo, że transakcja nie zakończy się sukcesem z powodu nieakceptacji ceny?


A skoro już jesteśmy przy cenach. Targowanie się z hodowcą jest bardzo źle widziane. Pies to  nie jest mebel, czy przedmiot. To Wasz przyszły przyjaciel. Jeśli uważacie, że hodowca zawyżył cenę, lub że nie możecie wydać tyle pieniędzy, ile chce on za swoją pracę, po prostu poszukajcie tańszej hodowli. Hodowcy ustalają ceny na podstawie kosztów, jakie ponieśli. Niekiedy wyższa cena spowodowana jest kosztami zagranicznego krycia, a czasem to zwykły tupet i chęć zarobienia na modnej rasie. Tu trzeba mieć już trochę wiedzy i jeszcze więcej intuicji, aby wyczuć hodowcę-cwaniaka. Czasem wygórowana cena jest elementem filozofii hodowcy, który z wielu względów, niekoniecznie prawdziwych, uważa się za lepszego od innych. Ja osobiście bałabym się tego typu strategii. Bardziej sobie cenię biedniejszych nabywców, którzy uciułali grosz do grosza, aby spełnić swoje marzenie, niż szastających pieniędzmi bogaczy, co pozwalają sobie na realizację każdego kaprysu, jaki tylko przyjdzie im do głowy. A im bardziej kaprys droższy, tym lepsze samopoczucie takiego nabywcy.


 Pamiętajcie o jednej ważnej rzeczy. Najpierw poszukujący hodowli, czyli przyszły nabywca, dokonuje wyboru i akceptuje danego hodowcę lub nie. Hodowca zatem nie powinien zachowywać się, jakby robił Wam łaskę, że zgadza się sprzedać Wam pieska. Łaski też nie ma co robić hodowcy, że się wybrało właśnie jego, bo ma on też możliwość odrzucenia nabywcy i to bez podania przyczyny. Czasem przyczyną jest właśnie arogancja potencjalnego klienta. Wszystko to piszę z autopsji, gdyż przydarzyło mi się kiedyś dostać „łaskawy list” i wierzcie mi, że trudno jest zachować klasę w tego typu przypadkach i nie wpaść w furię. Łaskawców zatem z góry pod uwagę nie biorę. A że hodowcy robią łaskę, wiem to z forów internetowych, które niekiedy przeglądam i często za głowę się łapię. Hodowców- łaskawców też radzę omijać z daleka. Są to zazwyczaj niedojrzali emocjonalnie ludzie, lub już tacy zmanierowani i przekonani o własnej wielkości, że nic tylko do nóg paść i kurz omiatać spod ich stóp. Nie wiem, jak innych, ale mnie tacy ludzie irytują.

Jedną z drażliwych i delikatnych spraw jest kontakt z dziećmi i nastolatkami w kwestii możliwości nabycia psa. Nie wysyłajcie swoich dzieci i nie każcie im załatwić wstępnie tego rodzaju transakcji. Dzieci nie są poważnie traktowane przez hodowców z wielu powodów. Po pierwsze, dzieci i nastolatki często kłamią i kombinują. Nawet jeśli to, co robi Wasze dziecko jest Wam znane i przez Was popierane, ja w oparciu o własne doświadczenia, nie mam zaufania do dzieci. Owszem, odpowiem na e-mail, na pytania, ale z góry zakładam (i zawsze w stu procenach prawidłowo), że z tej mąki chleba nie będzie. Nastolatki potrafią już uciułać sobie z kieszonkowego pieniążki na wymarzonego psa i są gotowe postawić rodziców, którzy kategorycznie wyrażają sprzeciw, przed faktem dokonanym. Jakiś czas temu prowadziłam uprzejmą, acz stanowczą dyskusję z pewnym młodym człowiekiem, który próbował potajemnie kupić psa, podczas gdy jego mama miała na psy silną alergię i nie zgadzała się na ich obecność. Wyciągnęłam z niego tę informacje dopiero w czwartym, czy piątym mailu usiłując dociec, czemu chce goldena trzymać w ogrodzie w kojcu, a nie w domu. Uwierzcie mi, że pomysłowość nastolatków i młodszych dzieci nie zna granic w próbach zdobycia czegoś, na czym bardzo im zależy.


Jeśli już wybierzecie hodowlę, odbierzecie pieska, pamiętajcie, że niezależnie od tego, co obiecaliście hodowcy, to jest Wasz pies, Wy o nim decydujecie i w stu procentach ponosicie za swoje decyzje odpowiedzialność. Myślę tutaj o takich sytuacjach, kiedy świadomie lub nie deklarowaliście, że będziecie np. wystawiać swojego pieska, a czas zweryfikował te plany. Hodowca wybrał dla Was najlepiej rokujące szczenię, a nie spełniliście jego oczekiwań. Jeśli nie podpisaliście umowy nakazującej Wam udział w wystawach (ja bym to odradzała), hodowca powinien wykazać się wyrozumiałością, mimo, że może być rozczarowany. Doświadczony hodowca wie, że tylko część deklarujących tego typu aktywność, rzeczywiście spełnia swoją obietnicę.
Jedyna rzecz, jaka nie podlega wyrozumiałości hodowcy (a mojej w szczególności), to rozmnażanie przez Was rodowodowych psów bez uprawnień hodowlanych. Jesteśmy na to uczuleni i tępimy ów proceder, mimo, że prawo tego nie zabrania i teoretycznie nic Wam nie możemy zrobić. W ogromnej większości przypadków psy z metryką przejdą podstawowe kwalifikacje hodowlane, zatem jeśli ktoś chce mieć od nich potomstwo, nic nie stoi na przeszkodzie, by kwalifikacje zdobyć. Jeśli nie przejdzie weryfikacji hodowlanej, to oznacza, że absolutnie nie powinien posiadać potomstwa ze względu na jego i swoje dobro.

Kwestia umowy. Taki najbardziej neutralny i podstawowy wzór, zgodny z wytycznymi Związku Kynologicznego, zamieściłam przy okazji odbioru szczeniąt TUTAJ. Wiem, że moje koleżanki i koledzy hodowcy zawierają w umowach najdziwniejsze punkty, które mocno ograniczają nabywcę. To Wasza sprawa, na jaką umowę się zgadzacie i co podpisujecie, ale powinniście wiedzieć, że nie jest to normalne. Kiedyś zadzwoniła do mnie o pieska pewna osoba i zaczęła wymieniać stan swojego posiadania. W końcu udało mi się dociec przyczyny. Otóż ostatnia umowa, jaką podpisywała w kwestii kupna psa, zawierała punkty o konieczności posiadania domu z ogrodem i auta z klimatyzacją. Były tam i inne, mocno absurdalne paragrafy, mające niby na celu zapewnienie psu komfortu w życiu. Zastanówcie się, jaki komfort życiowy ma pies, który siedzi i nudzi się w ogrodzie, bo jego właściciel uważa, że jak pies ma wybieg, to nie musi chodzić na spacery? Od wielu lat jestem właścicielką kilku psów. Nigdy nie miałam auta z klimatyzacją. Rozsądny właściciel tak planuje podróże z psami, aby jazda autem z nimi była bezpieczna.
Dom z ogrodem, auto z klimatyzacją, basen w ogródku są mile widziane, ale najważniejszy jest człowiek i czas, jaki może on poświęcić swojemu psu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz