Wstęp

Nazywam się Aneta Tyl, jestem hodowcą psów rasy golden retriever o przydomku hodowlanym Tuskulum Quissam, zarejestrowanym we wrocławskim oddziale Związku Kynologicznego, jak i w FCI (Federation Cynologique Internationale).

Ta strona powstała po to, aby przybliżyć przeciętnemu miłośnikowi psów tematy związane z szeroko pojętą hodowlą oraz utrzymaniem psa. Przyszli nabywcy psa znajdą tu szereg praktycznych porad, nie podręcznikowych, lecz popartych doświadczeniem.

Nie jestem weterynarzem, zootechnikiem, behawiorystą, treserem psów, ani nawet hodowcą z pierwszych stron magazynów kynologicznych. Jestem zwykłą posiadaczką psów, jak tysiące spośród Was. Ze względu na to, iż mam kontakt ze światem, który obraca się wokół psów, mam ukształtowane poglądy na pewne sprawy, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Są to poglądy niejednokrotnie odmienne niż te królujące na forach kynologicznych, być może ktoś uzna je czasem za kontrowersyjne.

Nie uznaję w życiu autorytetów i nie chcę, aby ktoś w ten sposób mnie traktował. Liczę natomiast na dyskusję i wymianę poglądów w komentarzach pod postami. Ja również, dzieki temu projektowi, zamierzam się czegoś nowego od Was dowiedzieć.

Będę obalać mity i postaram się przekonać Was do niektórych ważnych dla dobra zwierząt decyzji. Będę promować takie postawy, które w przyszłości mogą ograniczyć liczbę bezdomnych psów spędzających życie w schroniskach.

Jestem bezwzględną rasistką, co nie oznacza, że uważam Wasze kundelki za gorsze. Wręcz przeciwnie, będę domagać się, aby traktować je na równi z „psią arystokracją”. Jeśli dopatrzycie się tu krytyki Waszych poczynań, pamiętajcie, że nie potępiam ludzi, lecz co najwyżej czyny, które w większej części pochodzą z niewiedzy, a nie z wyrachowania.

Serdecznie zapraszam do współpracy hodowców, którzy prowadzą domowe, małe hodowle i są pasjonatami „swoich” ras. Będę faworyzować i zapraszać takie osoby, aby opowiedziały o życiu i wszelkich sprawach związanych z konkretną rasą. Ma to ułatwić czytelnikom wybór psa i hodowli, z jakiej zechcą go nabyć.

piątek, 16 września 2011

Pożegnanie ostatniego pieska.

Pożegnanie z ostatnim szczeniaczkiem przeżywa się najbardziej. Z racji tego, że nie ma on towarzystwa rodzeństwa, aby nie był większość czasu zupełnie sam, zajmujemy się nim w pełnym wymiarze godzin, traktując go, jak członka naszego stada. Siłą rzeczy zarówno my, jak i piesek przywiązuje się do nas, poznaje reguły panujące w domu, uczy się nie tylko nowych umiejętności, ale przede wszystkim traktuje nas, jak swoich właścicieli, a my jego jak naszego własnego pieska. Dlatego takie rozstania są bolesne. Dla obu stron.
Jest jednak optymistyczna strona tych rozstań. Goldeny nie są psami jednego właściciela, kochają wszystkich ludzi miłością absolutną, szybko się przywiązują do nowych właścicieli. To sprawia, że nie ma jakiejś reguły i ramy czasowych, kiedy piesek powinien iść do nowego domu. Golden w każdym wieku, nawet jako dorosły, pokocha nowego właściciela. Nie są to psy dla ludzi, którzy aby połechtać swoje ego, potrzebują, by pies tylko i wyłącznie ich uwielbiał . To pieski dla osób, którym nie przeszkadza, że on "zdradzi ich" czasem z sąsiadem, przypadkowym przechodniem, czy z Heńkiem z warsztatu.

A my, cóż... Trochę nie możemy sobie znaleźć miejsca, gdyż odpadła nam lwia część roboty, którą wykonywaliśmy przez dwa minione miesiące. Trochę odetchniemy, ogarniemy się i na pewno wymyślę coś, co zatka ową pustkę. Z resztą na gospodarstwie roboty nie brakuje, a nawet jest tych zaległych spraw tyle, że nie wiadomo, w co ręce najpierw włożyć .

Zobaczcie, jak Helter Skelter poczynał sobie ostatnimi dniami u nas w oczekiwaniu na Swoich Ludzi:

W gabinecie czasem pozwalał mi na skupienie się przy pracy na komputerze i robił sobie przerwy w szalonej zabawie, gdzie trzeba było w niej uczestniczyć, aby zadbać o bezpieczeństwo pieska.

Wieczorami uczestniczył w życiu domowników.
Tu przygląda się, jak robię kolację.
Automat w aparacie zmienia efekt czerwonych oczu na błękitny.
Upiornie nienaturalnie wygląda to u brązowookich goldenów.
Ale to pysio jest i tak cudne

A to moje ulubione zdjęcie.
Ta mina sugerująca smuteczek jest spowodowana totalnym zmęczeniem. 
Ubawiony Skelterek poszedł zaraz spać.

Codziennie obwąchiwał wszystkie kąty


Fascynację wodą ma po mamie, która będąc w tym wieku,
 również namiętnie pluskała się w misce z wodą.

Czasem miał dość lampy błyskowej w aparacie :-)

Ale sesję znosił dzielnie.

Uwielbiał nasze domowe dziury.




Podusia wielofunkcyjna służyła zarówno do zabawy, jak i do odpoczynku.

Czasem tata Jaskier był łaskawy i pozwalał małemu przytulić się do siebie. Mały łobuziak wykorzystywał tę chwilę, bo przecież długo na miejscu taki "owsik" spokojnie nie poleży i zaczynał dokuczać tacie, ciągnąc go za ogon. Wtedy Jaskier ochrzaniał młodego.


Nastało piękne słoneczne środowe popołudnie, kiedy właściciele Skelterka przyjechali zabrać go do swojego domu.

Ostatnie mizianki z nami i pożegnanie ulubionych miejsc.



Dziura we wrotach fascynowała Skelterka od dawna.
Była dla niego przejściem do  nieznanego świata- Wielkiej Zarupieconej Stodoły.
To czerwone to jakaś stara farba, nie krew :-)





Cudne, nie? :-)))




Chowaj się i rośnij zdrowo, będziemy o Tobie pamiętać, tak jak pamiętamy każde szczenię wychodzące spod naszych rąk . A może los pozwoli, że jeszcze się kiedyś zobaczymy?

Na tym kończą się tegoroczne sprawozdania z kojczyka, ale nie znaczy to zamknięcie bloga. Zaglądajcie tutaj czasem. Będę wprawdzie już rzadziej, ale nadal poruszała tematy ogólnie związane z kynologią. Będzie trochę "filozofii" kynologicznej, porad, rozwiązywania problemów, sporów i tematów budzących emocje czy kontrowersje. Mam nadzieję, że zrealizuję też pierwotne zamierzenie opowiedzenia Wam piórem hodowców o innych rasach.


wtorek, 6 września 2011

Helter Skelter i Mika.

Jak wspomniałam w ostatnim wpisie, zostaliśmy z samym Skelterkiem i oczekujemy wraz z nim, aż jego Właściciele wrócą z wakacji. Dużo się bawimy, ale też Skelter uczy się paru nowych rzeczy. Przede wszystkim musi przywyknąć, że czasem będzie zostawał sam. To oczywiście dotyczy każdego pieska w każdym domu. Nie ma bowiem możliwości, aby przebywać z psiakiem 24 godziny na dobę każdego dnia. Selter źle znosił początkowo samotne chwile, dużo "gadał", ale teraz jest co raz lepiej. Zawsze wie, że lada moment ktoś do niego lub po niego przyjdzie. Nowi właściciele powinni mieć już ułatwione zadanie- piesek będzie nauczony zostawać sam.
Kiedy tylko możemy, piesek uczestniczy w naszym normalnym życiu. Kojczyk służy już tylko i wyłącznie jako miejsce, gdzie można pieska bezpiecznie odstawić i spuścić z oczu.


 Skelterek jest już przyzwyczajany do chodzenia w obroży. Wybraliśmy się z nim nawet na spacerek. Jestem pod ogromnym wrażeniem, gdyż żaden szczeniaczek nie szedł pierwszy raz tak pięknie, jak on.





W wolnych chwilach zwiedza wszystkie kąty...

...i odpoczywa w ogrodzie...

...oraz pomaga Krzysiowi w przygotowaniach do nastawienia wina




Dotrzymywał też w niedzielę towarzystwa Cioci Goldi

Odkrył w sobie pasję elektryka, co dziś rano uniemożliwiło mi skupienie się na obróbce zdjęć.


W gabinecie mam jeden newralgiczny punkt, do którego absolutnie nie wolno zbliżać się szczeniętom. Są tam kable pod napięciem i takie, które nie powinny zostać obgryzione. Skelterek błyskawicznie odkrył ten czuły punkt i natychmiast zabrał się za forsowanie owej przestrzeni. Troszkę pomogły zasieki z kaloryfera i tektura. 





Jednak na krótko. Z przykrością stwierdzam, że niezłomność pieska doprowadziła mnie do rezygnacji. Przetestowałam i potwierdziłam w praktyce żelazną zasadę behawiorystów zajmujących się pozytywnym szkoleniem: "każda reakcja, nawet negatywna, stanowi dla psa pozytywne wzmocnienie, gdyż w ten sposób pies wie, że zwracasz na niego uwagę". Jak to wyglądało? Wyciągałam psa spod tych zasieków, po czym z jeszcze większą pasją tam wracał, a za każdym razem był bliżej tych kabli.. Po kilku (nastu) takich próbach, postanowiłam ze stoickim spokojem zastosować zasadę nr 2 behawiorystów. "Zanim się zdenerwujesz, zabierz psa i odstaw go w bezpieczne miejsce". Akurat zrobiło się ciepło, Skelterek wylądował w kojczyku. Nawet nie protestował, gdyż widać "zabawa" ze mną w Wańkę- Wstańkę go nieco wymęczyła.

Tymczasem od właścicieli suczki Harmony Sweet, która otrzymała domowe imię Mika nadchodzą same dobre wieści. Pozwolę sobie zacytowac fragment z e-maila, który wczoraj otrzymałam:


Niedziela - rozkoszne chwile w ogrodzie - Mika jest wielbicielką przyrody - gania mrówki i pająki, wącha kwiatki, podkopuje jabłonkę a woda w misce spowodowała prawdziwą euforię - właziła łapkami  i chlapała z wielkim zapałem - nie muszę pisać jak wyglądała po zabawie w wodzie i kopaniu w ziemi - ze stoickim spokojem przeszła sie po książce którą z Olą próbowałyśmy czytać - o charakterze psa :-). A między tym wszystkim drzemki w cieniu liści funki. Jak jemy kanapki - nie interesuje jej to ale owoce wywołują w niej szaleństwo - to jak dobrze pamiętam ma to po tatusiu :-).  Obszczekuje nas chcąc dostać się na łóżka, a potem nasłuchuje kto szczekał. 
Dzisiaj (poniedziałek-pierwszy dzień, kiedy została sama w domu) spędziła pierwsze 6 godzin sama - mąż o 11.30 nie wytrzymał i pojechał sprawdzać czy wszystko z Miką ok - miała do dyspozycji i przedpokój i  łazienkę - spała grzeczniutko na podusi. O 14 przyszła Ola i zastała taki sam obrazek z tym, że już troszkę głodniutki :-) - nakarmiła Malutką. Mika już doskonale wie, które drzwi prowadzą na ogrod - staje przy oknie tarasowym i popiskuje :-). Jest bardzo mądrym psiakiem chociaż faktycznie chyba jeszcze wszystko przed nami :-) teraz większość dnia przesypia. Załatwia się w ogrodzie i po każdym "razie" jest szalenie z siebie dumna, a jeszcze przez nas chwalona tak macha ogonkiem że aż się przewraca :-). Podbiła nasze serca bez wyjątku, a rano wpuszczna do dzieci czy do męża robi im takie rozkoszne pobudki, że wszyscy w końcu wstają ubawieni rano. Noce w sumie przesypia - czasami gdzieś się przenosi ze spaniem ale preferuje dywanik od mojej strony łózka (...)


I tak trzymać!!!
Oto kilka zdjęć Miki:

Z małą sąsiadką. To zdjęcie podbiło moje serce. 
Zwróćcie uwagę na minę suczki :-) Czysta słodycz.

w swoim ogródku



I w domku

A to jest rysunek, jaki otrzymałam od młodszej właścicielki Miki, zanim jeszcze malutka została odebrana. W uroczy sposób ilustruje naszą hodowlę i wszystkie pieski z miotu H :-)


Dziękujemy, że tak pięknie opiekujecie się naszym maluszkiem :-)

sobota, 3 września 2011

Opowieści z kojczyka- Pożegnanie kojczyka.

I nadszedł ten dzień, kiedy odchowane i przygotowane do życia pod opieką nowych rodzin szczeniaczki, rozjeżdżają się do Swoich Ludzi. Łza się w oku kręci, kiedy myślę o tych dwóch miesiącach, kiedy najpierw w nieco dramatycznych okolicznościach przyszły na świat, a potem obdarzaliśmy je troską i robiliśmy wszystko, aby każdy maluch był odchowany na "tip top". Kiedy słabsze podstawialiśmy do lepszych cyców i kiedy denerwowałam się, gdy jakiś maluch miał gorszy dzień.
Przed przyjazdem właścicieli każdy piesek przeszedł gruntowny przegląd i zabiegi higieniczne. Szukaliśmy w sierści jakichś niechcianych lokatorów, na szczęście niczego nie znaleźliśmy. Pieskom obcięłam pazurki i wyczyściłam uszka.


Pieszczoty pomiędzy zabiegami



 Ostatnie mizianki z wszystkimi "wujkami" i "ciociami", którzy zjechali na weekend do gospodarstwa.



I zapowiedź tęsknot. Tu Hoody Robin z Krzysiem. 
Ostatni uścisk.

Ani się spostrzegliśmy, jak w kojczyku zostały tylko trzy pieski


A zaraz potem dwa.

Pożegnanie Harmony Sweet:





Miny mamy trochę zadumane, bo chwile to nie łatwe...

Ale trzeba trzymać fason, w końcu dla Nowej Rodziny suczka stanie się prawdziwym szczęściem.

I w końcu przyszła ta chwila, kiedy Helter Skelter został sam w kojczyku. Będziemy wraz z nim czekać aż jego Właściciele wrócą z wakacji. Przez ten czas będziemy zastępować mu rodzinę. Nauczymy go tego, co już jego współbracia trenują w nowych domach. Dostanie smyczkę i obróżkę, będziemy chodzić na spacerki. Będzie się bawił z nami i z dorosłymi psiakami. Niestety, przez to bardzo się do niego przywiążemy. Będzie żal się z nim rozstawać.





Będzie fajnie :-)

Dziękuję Goldaskom za fotki i możliwość ich wykorzystania.