Zawsze mi się wydaje, że takie maluszki są na tyle głupiutkie, że najedzą się tych paprochów z trocin. Podobne obawy mam, kiedy wstawiam pierwszy raz malcom miseczkę z wodą, że się w niej... utopią :-) Siedzę więc godzinami najpierw przy misce, a potem pilnuję poziomu bezpieczeństwa zabawy w trocinkach. Oczywiście, pieski swój rozum i instynkt mają, moje obawy są zupełnie nieuzasadnione. Poza łapkami, ogonkami, czasem całymi pupami lądującymi w misce, nie ma zagrożenia, że sobie coś zrobią. Po wzięciu do pyszczka trocin, pieski orientują się, że co najwyżej można sobie w nich pobaraszkować, ale do jedzenia absolutnie się nie nadają. Maluchy uwielbiają baraszkowanie w trotkach, zatem często są one wymieniane i dosypywane. Ja też lubię ten moment. Choć roznosimy te trociny na butach i ubraniach po całym domu, w kojczyku pięknie pachnie świeżym drewnem.
Pokoik podzielony jest na dwie części. W jednej stoi drewniana platforma z prożkiem, aby na wykładzinę przedostawało się jak najmniej trocin. Druga, większa część, wyścielona jest trocinami, gdzie pieski mają się załatwiać. Drewniana platforma przykryta jest wymienianą co kilka dni wykładziną. Oczywiście, pieskom zdarzają się wpadki. Generalnie korzystają z trocin, ale też chętnie się w nich bawią. Trudno wymagać od takich małych brzdąców, aby rozumiały, o co nam ludziom chodzi, kiedy co kilka dni wprowadzamy jakieś zmiany. Niemniej jednak zachowania te są do wyuczenia, a pieski są niezwykle bystre.
Zobaczcie, jak wyglądał pierwszy dzień w nowo zaaranżowanym pokoiku.
Oczu oderwać nie mogę.......
OdpowiedzUsuńSą rozkoszne!
Szkoda,że tak często nie ma mnie w domu, nie mogę mieć psiaka :(
Za to pokazałam u siebie w ostatnim poście moją miłość - labradora kuzynki - zerknij okiem fachowca :) Dla mnie jest on po prostu cudowny i uwielbiam go, ciągle nosi coś w pysku, zaczepia starszą labradorkę do zabawy, która owszem,czasem się z nim potłucze, ale jak fuknie niekiedy, to młody łeb w dół i do kąta :D pocieszne są.
Zerknęłam, słodziutki jest, więcej jego zdjęć poproszę :-)
OdpowiedzUsuńNie no, słodziarze jak się patrzy, zwłaszcza te poimprezowe zdjęcia przypadły mi do gustu. A po przeczytaniu, że boisz się, że Ci się maluchy potopią w misce z wodą... ja wiem, że lęki to nic przyjemnego i czasem nawet te nieracjonalne potrafią nie dawać spokoju, ale... wybuchłam gromkim śmiechem. Choć pewnie jako obserwator nie mam pojęcia ile stresu to wszystko Cię kosztuje.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie.
Bo to w sumie jest śmieszne ;-) Ja mam czasem tak dziwne, irracjonalne lęki. Ale strzeżonego... :-)
OdpowiedzUsuńTakie maleńkie pieski są w każdym dniu narażone na jakieś niebezpieczeństwo. W razie wypadku, choroby rzadko który weterynarz podejmuje się leczenia tak maleńkich szczeniąt.
Śliczne szczeniaczki:)
OdpowiedzUsuń"...Dziękuję Agnieszce i Mirkowi za tę sesję zdjęciową, robioną ich mega wypasionym aparatem i zgodę na użycie tych zdjęć na potrzeby mojego bloga"-
OdpowiedzUsuńTo była dla Nas przyjemność robić tak cudnym
obiektom zdjęcia, polecamy się!
Dużo zdrowia dla Papisi!