Tym razem dzień rozpoczął się o 2.00 w nocy, również burzą i również w psich objęciach w łóżku, ale było mi już wszystko jedno. Przywykłam. O szóstej, słuchając odgłosów padających kropel deszczu, usiadłam z maluszkami.
Jedną z czynności, którą wykonuję automatycznie, jest liczenie do sześciu. Sprawdzam w ten sposób, czy wszystkie maluchy są na wierzchu, czy któryś nie wpełzł pod mamę. Dziś, po chwili paniki, kiedy doliczyłam się tylko pięciu kluseczek, wysnułam nową zasadę: jeśli liczba się nie zgadza, nie panikuj, szukaj najpierw pod ogonem :-)
A tam jest tak mięciutko, bezpiecznie...
Mimo młodego wieku (a może właśnie dlatego) kwitnie miłość bratersko-siostrzana. Było tak:
Ale zaraz szybciutko zrobiło się tak:
Niektórzy są już na tyle ciekawscy, że z chęcią zobaczyliby co jest za kojczykiem, czyli poszerzyli swoje horyzonty:
Wczoraj zaczęłam cykl- pieski w szczegółach, zatem zobowiązuję się go kontynuować.
Dziś pokazuję czterodniowy języczek:
Mantra i pieski czują się dobrze, nic się nie wydarzyło. Oby jak najwięcej takich spokojnych dni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz