Mam nadzieję, że owe dramaty nie będą dotyczyły odchowu naszych maluszków. Zatem:
Z ogromną przyjemnością pragniemy poinformować, że 8 lipca 2011 roku, w tym samym dniu, co dwa lata temu, po tej samej parze rodziców, na świat przyszły szczenięta- 4 pieski i 2suczki- ze skojarzenia:
Ich przyjście na świat odbyło się w dosyć dramatycznych okolicznościach, o czym pisałam w tym miejscu.
Wszystko jednak dobrze się skończyło. Mantra czuje się dobrze, a maluchy są silne, ruchliwe i zdrowo rosną. Ze względu na swoją ruchliwość, która stwarza zagrożenie przygnieceniem, nie spuszczamy z oka naszego kojczyka. Doglądamy Mantry dzień i noc.
Tak było wczoraj:
Gdy ten czas minął, z niepokojem podstawiliśmy głodne maluszki pod mleczne cyce. Istniała obawa, że Mantra nie zaakceptuje szczeniąt sprowadzonych na świat nienaturalną drogą. W zasadzie to nie były nasze obawy, ale naszych hmm... konsultantów, hodowców z dłuższym stażem. Znam swoją suczkę, wiem, jak bardzo jest opiekuńcza, jaki ma wręcz wybujały instynkt macierzyński. Owszem, oszołomiona po operacji Mantra wykazała bierną obojętność wobec naszych zabiegów podsadzania maluchów pod cyce, lecz już kilka godzin później podjęła normalną opiekę. Identycznie dzieje się przy naturalnych porodach. Zmęczona suczka najpierw chce dojść do siebie. Kiedy organizm się regeneruje, wówczas podejmuje opiekę. Opieka ta polega na dokładnym wylizywaniu szczeniąt. Dzięki temu umożliwia się im wypróżnienie oraz utrzymuje szczenięta i kojec w czystości.
Wiąż mamy nadzieję, że Mantra któregoś dnia pozwoli nam z godzinkę odetchnąć od czuwania i pozostawić malce w koszyczku na dłużej niż tylko 5 minut. Po cesarskim cięciu suczka musi być pod opieka weterynarza. Jutro jedziemy pobrać następną dawkę leków oraz ściągnąć szwy zabezpieczające właściwą ranę. Koszyczek z promiennikiem zatem stanowić będzie alternatywę dla kojczyka.
Dzień drugi.
Jako, że nocka przed zabiegiem była dla nas nieprzespana, dosyć ciężko przyszło nam usiąść i spędzić bez snu kolejną. Cóż jednak było robić? Podzieliwszy się dyżurami, usiadłam przy maluszkach od 5 nad ranem.
Niektórzy od razu po urodzeniu wiążą na szyjkach szczeniąt kolorowe sznureczki. Może to i ładnie wygląda, ale...Nie robię tego z wielu względów. Wszystkie one dotyczą bezpieczeństwa. Nasza Mantra bardzo intensywnie liże szczenięta. Do czasu odpadnięcia martwię się nawet, czy nie rozliże im pępowin. Sznurek na szyi mogłaby chcieć zerwać ze szczenięcia. Jest to ciało obce, a suka ma instynktownie nakazane utrzymywać szczenię w czystości. W taki sznureczek bardzo łatwo może zaplątać się inne szczenię i zrobić sobie krzywdę. Kolorowe wstążki zakładamy pieskom tylko i wyłącznie do zdjęć, aby można było łatwo dokonać identyfikacji i śledzić rozwój malucha w czasie. Dla własnej identyfikacji robimy maluszkom na sierści kropki kolorowym lakierem do paznokci.
Tak to wygląda u starszego szczenięcia.
Nasze nowe szczenięta nie zostały jeszcze oznakowane, mam za to dla nich imiona. Które komu się dostanie, ustalimy później, kiedy ujawnią się ich cechy i jakaś szczątkowa choćby osobowość. Miot jest na literkę H.
Imiona dla piesków:
Hood Robin
Haute Couture
Helter Skelter
He Is Legend
Imiona dla suczek:
Harmony Sweet
Hosanna Hallelujah
Idę stąd bo zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńZdrowia dla mamy, dzieci i Was życzę!
Magoda- nie uciekaj, zostań z nami :-) My podglądamy Twoje kózki i też "zazdraszczamy" :-*
OdpowiedzUsuń