Mantra zachowywała się w nocy bardzo niespokojnie i bardzo dziwnie. Jeszcze nie widzieliśmy jej takiej pobudzonej. Co chwila wstawała, kręciła się, czegoś wyglądała, nasłuchiwała. Lizała szczenięta tak nerwowo, że baliśmy się, że coś im złego w końcu zrobi. Maluchy również wykazywały niepokój, kręciły się, popiskiwały, marudziły, mruczały.
To wszystko minęło przed 5.00 rano. Kiedy zmieniłam Krzyśka przy maluchach i ten zaniepokojony polecił mi zachować czujność ze względu na dziwny stan Mantry i szczeniąt, pomyślałam sobie, że chyba żartuje. Mantra miała zrelaksowany wyraz pyszczka, a dzieciaczki słodko spały. Uprzedziłam go, że Jaskier też lekko w nocy oszalał, bo wlazł mi do łóżka.
O tej piątej rano świat wydaje się być mocno nierealny. Przez krzyż przeszedł mi wówczas dreszcz, że może mieliśmy do czynienia z czymś nadprzyrodzonym.
Około 10 przed południem dowiedziałam się z radia, że w okolicach Indonezji były bardzo silne wstrząsy sejsmiczne.
Wierzcie lub nie, ale zwierzęta mają inne czucie i ich zmysły działają inaczej. Jestem pewna, że przed zarejestrowanymi wstrząsami psiaki odczuwały te wszystkie naprężenia, które potem wyładowały się pod dnem oceanu. Nie ma innego wytłumaczenia (prócz zjawisk nadprzyrodzonych) na zachowanie Mantry, która jest niezwykle spokojną suczką i przy tym nie bojącą się niczego takiego, jak huki, stuki, czy wiatry. Ciekawe jest to, że same trzęsienia, o których porze dokładnie dowiadywaliśmy się z telewizji, nie niepokoiły nasze psiaki. Coś bardzo złego musiało dziać się w środku globu, zanim nastąpiły wstrząsy.
Tymczasem od rana w kojczyku, po niespokojnej nocy, panował pełen relaks:
W południe trzeba było pojechać do sklepu, uzupełnić zapasy. Aby nie martwić się, że pod naszą nieobecność Mantra zacznie wariować za szczeniętami, a zostawianie jej bez dozoru mogłoby być ryzykowne, zabraliśmy suczkę ze sobą, a szczenięta powędrowały do koszyka. Mantra oczywiście nie wychodziła z auta. Podczas, gdy ja biegałam za sprawunkami, Krzyś z Mantrą czekali w samochodzie.
Po południu Mantrę czekała jeszcze jedna podróż. Pojechała do weterynarza na ściągnięcie szwów. Był już najwyższy czas. Rana zagoiła się idealnie, jak na przysłowiowym psie :-)
Nisamowite sny, strzelajace jajka, mrówcze inwazje i niepokoje niepokojące - a po maluszkach nie widać, aby cokolwiek przeszkadzało im w sielance:)Słodkie, najedzone, sdzczęśliwe kluseczki.
OdpowiedzUsuńWidać, że już nie są tak przytulone do Mantry i poszerzają horyzonty. Czekam na chwile, gdy kojczyk zrobi się ciasny, a ledwo otwarte oczęta poniosą poza znany i bezpieczny obszar.
Buziaki dla wszystkich Tuskulaków:)
Dziękujemy :-) U nas nie sposób się nudzić, zawsze coś się ciekawego dzieje :-) Jak się zaczną wysypywać z kojczyka, zamieniamy na obszerniejszy i wyższy. I to chyba nastąpi jakoś na dniach.
UsuńJa to nie wiem, co powiedzieć, bo mnie zatchło z zachwytu, jak zobaczyłam zdjęcia :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńZgadzam sie z Elą G-P- ujęcia niesamowite.
UsuńWidok ogólny przepiękny :-)
Zazdraszczam :-)