Wstęp

Nazywam się Aneta Tyl, jestem hodowcą psów rasy golden retriever o przydomku hodowlanym Tuskulum Quissam, zarejestrowanym we wrocławskim oddziale Związku Kynologicznego, jak i w FCI (Federation Cynologique Internationale).

Ta strona powstała po to, aby przybliżyć przeciętnemu miłośnikowi psów tematy związane z szeroko pojętą hodowlą oraz utrzymaniem psa. Przyszli nabywcy psa znajdą tu szereg praktycznych porad, nie podręcznikowych, lecz popartych doświadczeniem.

Nie jestem weterynarzem, zootechnikiem, behawiorystą, treserem psów, ani nawet hodowcą z pierwszych stron magazynów kynologicznych. Jestem zwykłą posiadaczką psów, jak tysiące spośród Was. Ze względu na to, iż mam kontakt ze światem, który obraca się wokół psów, mam ukształtowane poglądy na pewne sprawy, którymi chciałabym się z Wami podzielić. Są to poglądy niejednokrotnie odmienne niż te królujące na forach kynologicznych, być może ktoś uzna je czasem za kontrowersyjne.

Nie uznaję w życiu autorytetów i nie chcę, aby ktoś w ten sposób mnie traktował. Liczę natomiast na dyskusję i wymianę poglądów w komentarzach pod postami. Ja również, dzieki temu projektowi, zamierzam się czegoś nowego od Was dowiedzieć.

Będę obalać mity i postaram się przekonać Was do niektórych ważnych dla dobra zwierząt decyzji. Będę promować takie postawy, które w przyszłości mogą ograniczyć liczbę bezdomnych psów spędzających życie w schroniskach.

Jestem bezwzględną rasistką, co nie oznacza, że uważam Wasze kundelki za gorsze. Wręcz przeciwnie, będę domagać się, aby traktować je na równi z „psią arystokracją”. Jeśli dopatrzycie się tu krytyki Waszych poczynań, pamiętajcie, że nie potępiam ludzi, lecz co najwyżej czyny, które w większej części pochodzą z niewiedzy, a nie z wyrachowania.

Serdecznie zapraszam do współpracy hodowców, którzy prowadzą domowe, małe hodowle i są pasjonatami „swoich” ras. Będę faworyzować i zapraszać takie osoby, aby opowiedziały o życiu i wszelkich sprawach związanych z konkretną rasą. Ma to ułatwić czytelnikom wybór psa i hodowli, z jakiej zechcą go nabyć.

poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Kojczykowe historie- Strzał w Achillesa.

Człowiek uczy się przez całe życie. Wczoraj dowiedziałam się, że małe pieski nie cierpią na meteoropatię. Tego nie zapowiadali w telewizji. Wraz z upalną pogodą nadeszły na nasze Pogórze Izerskie huraganowe wiatry. W przerwie pomiędzy karmieniami, miziankami za małymi uszkami, zabawami w szarpanie małymi ząbkami za moje nogawki, tudzież bronieniem mojego ścięgna Achillesa przed tymi ząbkami, biegaliśmy po podwórku, ratując nasze płoty i łapiąc fruwający dobytek. A potem, umęczeni temperaturą  i wariackim ciśnieniem, wszyscy seniorzy w Tuskulum zalegli w swoich kątach. Maluchy natomiast miały tyle samo energii, co zawsze.

Mleczne ząbki są ostre, jak szpileczki. Kiedy odchowuję liczniejszy miot, zazwyczaj już wchodzę do nich i bawię się z nimi w grubych dżinsach. Sześć, czy siedem mordek nie sposób opanować. Jeśli zajmiesz zabawą dwa, trzy psiaki, to zawsze znajdzie się któryś, co od tyłu sprzeda ci strzał w ścięgno Achillesa. Nie wiem czemu, ale ten "Achilles" jest najbardziej bolesny. Jest też najbardziej oblężony, gdyż znajduje się na wysokości mordek :-)
Przy trójce ubieranie się w odzież ochronną na razie nie jest konieczne, co nie znaczy, że nie trzeba wykazywać się refleksem. Pieski zawsze, prędzej, czy później mnie dopadną. Strzał w Achillesa doświadczyłam wczoraj od beżowego :-)

Jest oczywiście na to wszystko rada. Pieski bawią się w taki sposób, w jaki umożliwi im właściciel. Jeśli maluchy będą miały dużo wrażeń i urozmaicenie w zabawie, to nie będą bawiły się w gryzienie ludzi (a przynajmniej niezbyt często). Zatem kiedy tylko widzę, że malce zaczynają się nudzić, że przeszły już kolejny etap rozwoju, wprowadzam zmiany. Wczoraj dostały gumowe zabawki i nawet umiejętnie nimi piszczą, dziś natomiast czekała na maluszki kolejna nowa aranżacja wnętrza kojczyka.

Tuba po zużytych papierowych ręcznikach też jest w tym wieku fajną zabawką :-)
W wieku starszym zostałaby pożarta i poszarpana.




Obwąchiwanie nowego elementu...

...i obgryzanie go. Teraz jeszcze ma niebezpieczeństwa, 
ale za tydzień koszyk zniknie, bo mógłby być pożarty :-)

Pierwsze wejście (po zachęceniu)...

...i samodzielne wyjście

Wszystkie zabawy, cokolwiek by im nie wsadzić do kojczyka, 
zawsze kończą się pod nogami "pańci" :-)

1 komentarz: