Pisałam o tym w zeszłym roku, ale nie każdy pewnie dotarł do tamtego wpisu. Pozwolę sobie przypomnieć ten temat i pokazać na obecnych szczeniętach, jak to wygląda w rzeczywistości.
Od czwartego dnia po urodzeniu, nasze szczenięta poddawane są wczesnej stymulacji neurologicznej. System ten stosowaliśmy od zawsze, nie mając zielonego pojęcia, że tak się on właśnie nazywa i w dodatku działanie jego zostało udowodnione naukowo. Wyszło nam to samo z siebie, gdyż zawsze odchowujemy malce przy sobie. Siłą rzeczy przenosimy je z miejsca na miejsce, podtykamy pod cyce, bierzemy do rąk. Jak troszkę podrosną, nie możemy się oprzeć niewinnym, malutkim zabawom z tymi "interaktywnymi pluszakami". I co się okazuje? Realizujemy regularny program wczesnej stymulacji neurologicznej. Udowodniono bowiem, że wystawianie kilkudniowych szczeniąt na bodźce inne, niż mają przy mamie, znacząco wpływa na ich rozwój psychofizyczny.
Malutki stres, jaki przeżywają, kiedy dotykamy części ich ciała, wpływa pozytywnie na układ hormonalny i nerwowy. Wydzielają się niewielkie dawki adrenaliny, które uodparniają maleństwo na większe sytuacje stresowe w przyszłym dorosłym życiu.
Maluchy, poddawane wczesnej stymulacji, lepiej się rozwijają, osiągają lepsze wyniki w przyszłym szkoleniu, wykazują stabilniejsze zachowanie w prawdziwych sytuacjach stresowych, jakie czyhają na nie w dorosłym życiu. Proces ten można porównać do wprowadzanej jakiś czas później socjalizacji i uodparnianiu psiaków na przedmioty, dźwięki, nagłe wydarzenia.
Tyle teorii, która wynika z naukowych badań. A w praktyce? No cóż, mogę tylko powiedzieć, że psiaki z naszej hodowli są prymusami w psich przedszkolach i w szkołach. Jestem pewna, że to nie jest przypadek i że to, co robimy z nimi od pierwszych dni ich życia oraz zaangażowanie właścicieli, ma znaczący wpływ na ich późniejsze wyniki.
Takie "zabawy" możliwe są tylko w małych domowych hodowlach, gdzie właściciel może poświęcić szczeniętom 90% swojego czasu w ciągu doby.
Wczesna stymulacja neurologiczna trwa początkowo kilka sekund, gdyż pracujemy na bardzo młodym, wrażliwym organizmie. Zbyt długie narażanie pieska na stres może przynieść odwrotny skutek. Nie działa tu zatem zasada-im więcej tym lepiej, ale krótko i regularnie, nie częściej, jak raz dziennie.
Pieski są zabierane z kojczyka pojedynczo. Dotykamy łapek i innych części ciała. Potem stawiamy pieski na podłożu o różnej fakturze. Podobno też powinno się stawiać je na moment na zimnym mokrym ręczniku. Nie odważę się tego robić, ponieważ zaziębienie takiego maluszka może skończyć się tragicznie. To jest przykład tego, aby nie trzymać się ściśle instrukcji książkowych, tylko włączyć samodzielne myślenie i zdrowy rozsądek przy tego typu czynnościach.
Tłuściutki, jest co trzymać, a stworzonko zaledwie półtora tygodnia sobie liczy:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że będę miała jednego z prymusów:)Fajnie, że mają taki fantastyczny żłobek tuskulański.
Pozdrawiam.
Proszę pamiętać, że napisałam: "...i zaangażowanie właścicieli" :-) Wydajemy pieska z potencjałem, a jak zostanie wykorzystany, na to nie mamy już wpływu.
UsuńWierzę, że będzie super :-)
Pamiętam te stymulacje z zeszłego roku. Pewnie dość intuicyjnie wpadliście na te pieszczochy i mizianie - to tak wychodzi samo przez się , chyba trudno mieć szczeniaczki i ich nie dotykać, nie podnosić.
OdpowiedzUsuńAle skoro ludzkie dziecko, bez dotyku choruje i nawet umiera, to dla pieska też musi to być ważna kwestia. Nawet jeśli matka je dotyka, to ludzki dotyk pewnie ma wpływ na jego rozwój.
Otóż uwierz mi, że są hodowle kojcowe, gdzie szczenięta wcale nie mają kontaktu z człowiekiem. Ludzie po wzięciu takiego dzikuska, wydają majątki na behawiorystę, który wyprowadzi psiaka z traumy.
UsuńNasze szczenięta przeżywają ledwie malutki stres w nowych domach. Generalnie, niemal od razu czują się, jak u siebie.
Przygotowujemy psy do życia pośród ludzi. To ludzie mają stanowić jego stado. Szczenię bez dotyku matki nie przeżyłoby nawet doby. Bez człowieka przeżyje, ale będzie reagował na ludzi strachem lub agresją. Kontakt od urodzenia z człowiekiem odczula psa na tego typu zachowania.
Jeśli istnieją takie hodowle, to jest to bardzo przykre. Pisałam to na podstawie znajomości siebie, nie wyobrażam sobie, bym mając małe pieski (czy kotki) nie dotykała ich, nie miziała i nie brała na ręce. Jeśli są ludzie rozmnażający zwierzęta, a posiadający takie podejście to bardzo szkoda. I warto o tym pisać.
UsuńKluski rządzą!
OdpowiedzUsuń